Rozbudzony niedźwiedź
Wojny nie będzie – takiej globalnej, rzecz jasna. Każdy ruch towarzysza Putina został starannie przygotowany w celu zagrania na światowym rynku najlepszej partii szachów, w której wygrany z góry był ustalony, i nie był to czarny koń, Unia Europejska, a wielka Rosja. Jeszcze przed rozgrywką nie taka wielką, ale po zakończeniu ostatniego ruchu wszyscy musieli uznać jej wyższość.
Gra toczyła się o dwie stawki: prestiż i silną gospodarkę wewnętrzną kraju. Optymiści twierdzą, że sankcje i odizolowanie Federacji Rosyjskiej dotkliwie odcisnęły się na portfelu wschodniego hegemona, jednak z rzadka dociera do nas sygnał o istotnym wzmocnieniu pozycji banku centralnego, armii i świadomości społecznej.
A jest tak: Rosja stworzyła własny system płatniczy, wsparty przez – rzecz jasna – sankcje i niestabilność rachunków Zachodnich (Visa, Mastercard), a ponieważ propaganda dudniąca na wojennych bębnach zadziałała, miliardy rubli wróciły do kraju i mielą się na federacyjnym rachunku. Sankcje? Polscy eksporterzy mięsa je odczuli (te wsteczne), ale rynek Rosyjski urósł niemal natychmiast (bo to co z zachodu, to „be”). I najważniejsze: każda wojna, czy zimna czy gorąca, napędza gospodarkę, bo niemal wszystko jest połączone z wojskiem. Ruszyły zakłady wojenne z dużym poparciem ludności, pieniądze na armie lecą szerokim strumieniem, firmy się rozwijają, obywatele mają pracę, a propaganda szaleje jak nigdy w ostatnich dwudziestu pięciu latach. Słowem – jest pięknie.
Inny obraz przedstawiają nam media, ale tu chodzi o to, że one mają też inną rolę – mają za zadanie pokazać obywatelom Unii, jaka ona jest silna i ile potrafi. A potrafi nic, i to jest smutne.
Nie tak dawno grupka osób w Polsce zapragnęła utworzyć Niezależnej Autonomii Śląska, czyli odseparować ten region od struktur obecnego rządu. Zakładam, że któryś z tych odważnych ludzi posiada broń. Więc wyobraźcie sobie sytuację, w której garstka takich napaleńców wychodzi na ulicę z bronią palną i próbują przejąć budynek rządowy, jako separatyści. Scenariusze są dwa: albo aresztują ich za stwarzanie zagrożenia dla życia lub zdrowia, albo zostaną pokojowo zastrzeleni, z tych samych powodów.
Tymczasem na ulicach Ukrainy mogą chodzić uzbrojeni po zęby „separatyści”, i usunięcie któregokolwiek od razu budzi sprzeciw Rosji, mimo, że odcinają się od wspólnych powiązań z taką grupą. Wszystko to w imię „demokracji” i „porządku”. Jednym słowem, w Rosji, w Polsce, w Niemczech nie ma miejsca na ruchy separatystyczne, znane skądinąd terroryzmem w tym wydaniu, ale jeśli dzieje się to na Ukrainie, jest to pełnoprawne działanie. Tajemnicą poliszynela jest to, że ci „separatyści” posiadają sprzęt lepszy, niż cała ukraińska armia, że o wyszkoleniu nie wspomnę.
Więc Rosja wygrała. Teraz jej mieszkańcy mają przed sobą nową historię, Wielkiej Rosji, a car Putin zademonstrował siłę i umocnił pozycję kraju na świecie – czy nie jest to najlepsze, co prezydent może zrobić dla obywateli? Państwa OBWE i USA postraszyły czym mogły, ale osiągnęły mizerny sukces propagandowy, obnażając jednocześnie swoją bezsilność wobec prawdziwej potęgi, która teraz wykuwa się na nowo. I kto tu ma kryzys?
Nikt nie chciał, aby uśpiony niedźwiedź rozbudził się na nowo, a kiedy już wstał, rozdrażniony, pokazał, kto rządzi w lesie. Paradoksalnie, jak przy każdej wojnie, wszyscy skorzystają, nawet Ukraina i Polska. Prezydent Bronisław Komorowski zdecydował o poszerzeniu sił NSR, zalecił rozwój zbrojeniówki, zwiększył nakłady na wojsko (i to sporo), zaś sankcje na firmy spożywcze zmusiły producentów do szukania zbytu w granicach kraju, tym samym spowodowały obniżki cen. Ukraina, dążąca do struktur UE również pozyska kilkaset miliardów euro na rozwój, a że jedyne, co UE może w tej chwili zrobić, to poganianie gotówki szerokim korytem wprost na wschód, aby się pokazać, zrobią to bez zająknięcia, na ułatwionych zasadach.
W ten sposób rozbudzony niedźwiedź, Wielka Rosja, jednym zdecydowanym ruchem ułożyła plan doskonały, zagrała partię idealną, i każdy musiał zatańczyć do jej orkiestry.