Robienie w balona – poziom expert.
Obserwując ostatnie kampanie zaobserwowałem niesamowity, całkowicie w znaczeniu pozytywnym, poziom marketingowy stojący za poczynaniami sztabów. Jedno musze przyznać – znają się na rzeczy, i gdyby wzięli w obroty kogokolwiek, kto potrafi rzucać nazwiskami i czytać ze zrozumieniem podsuwane teksty, wygrałby wybory wszelkiej maści. Piszę to całkiem serio. Poziom tych polityków, których twarze można zobaczyć w telewizji jest żenujący, a ich programy to jedna wielka ściema. Więc gdzie jest sukces? W balonach. I znów, piszę to całkiem poważnie.
Każda partia ma swój kolor (a przecież wszystkie pochodzą od czerwonego...), i tak PiS ma czerwono-białe balony, Platforma pomarańczowe, Nowoczesna niebieskie. Można wyliczać – sednem sprawy jest to, że balony służa do robienia ludzi w balona, dosłownie. Ich głównym celem w kampanii jest maskowanie braku poparcia:
Na załączonym obrazku widać dokładnie, że grupa wsparcia Petru to najprawdopodobniej kilku ludzi faktycznie zainteresowanych tym, co się dzieje (halo!, jest TV, jest ciekawie) a reszta, ta z balonami, to spontaniczne tłumy, jak u Komorowskiego (https://www.youtube.com/watch?v=xmHWz8i7JJM - link), zaś balony zasłaniają daleki plan i ukrywają brak ludzi. Co to za spot wyborczy, w którym bierze udział 50 osób? Jakbym wpadł na taki plac, przy takiej pogodzie, porwałbym tłum ludzi udając nawiedzonego i nie potrzebowałbym do tego balonów, tylko robiłbym z siebie idiotę, mając większe zainteresowanie niż fałszywy Petru. Tyle, że on robi to, co wszyscy – musi okłamywać, boby inaczej nikt o nim w Polsce nie usłyszał.