Bezprawne Eldorado
W Polsce prawo nie istnieje. W praktyce. Nie to, że są rzeczy zakazane – można robić wszystko, tylko nie można dać się na tym złapać. Operując na bazie faktów w ostatnich dziesięciu latach, trzeba pogodzić się brakiem działań państwa wobec przestępców drogowych. Co więcej, skoro oni poczynają sobie coraz śmielej, a prawo nie idzie z tym trendem, oznacza to regres.
W styczniu głośno zrobiło się o kierowcy pewnego samochodu, który jakimś cudem przeżył wypadek, pozbawiając przy okazji życia całą rodzinę . Zginęło sześć osób. I z tym wypadkiem kilka faktów jest związanych. Po pierwsze, od wielu lat pijani kierowcy stanowią zagrożenie dla trzeźwych użytkowników ruchu. Po drugie, wszyscy wiedzą, że Polacy piją i „potrafią” jeździć po pijaku. Po trzecie, premier zapowiadał rozprawienie się z nimi od dawna, i gówno z tego wyszło. Może jak zginie jego córka, potrącona w centrum Warszawy, przestanie płaszczyć się przed diabli wiedzą kim, i postawi sprawę jasno?
A sprawa jasna jest dla wszystkich prawowitych i obywateli, za wyjątkiem całego pijanego tałatajstwa, sądów i rządu. Czyli tych złych. Nawet po wspomnianym wypadku zrobiła się nagonka polityczna naciskająca na zmianę, jednakże w pewnym momencie całkiem zdrowe i potrzebne przepisy – takie jak zabór pojazdu jako narzędzia przestępstwa – zostały przybite i ukrócone w imię… no właśnie, czego?
Skończyło się niepewnym ustaleniem wysokiej kary i zaboru prawa jazdy. Hipotetycznie założę, że mam broń – i nie mam zezwolenia. Czy cokolwiek przeszkadza mi, abym tę broń zabrał gdzie chcę i zrobił z nią co chcę? Jest moja i ja z nią postępuje wedle własnego uznania. I nie mam na broń zezwolenia, wobec czego policja odbierze mi ją i może nawet posadzić za kratki, za jej posiadanie. Jak jest z samochodem?
Samochód to dobro, które należy się Polakowi jak psu buda i nikt nie chce Kowalskiemu go odebrać, nawet wtedy kiedy Kowalski po pijaku pojedzie w miasto i może zabić Twoje dziecko, bo akurat był bardziej pijany niż zwykle. Takie są realia w tym chorym kraju: możesz jeździć po pijaku, ale nie możesz dać się złapać. I najwyraźniej sądy i politycy czynią to samo, w przeciwnym razie prawo już dawno zabierałoby nam samochód.
I kto tu się boi? Skoro wszyscy są tacy porządni, dlaczego jeszcze nie mamy mocnego prawa a co i rusz na forach jeden użytkownik z drugim piszą, że to za mocna kara – zabieranie samochodu – i że nie należy jej stosować, bo praca Kowalskiego, bo rodzina…
Zakładam hipotezę drugą: jestem pijanym kierowcą, który jedzie swoim samochodem przez miasto, łapie mnie policja i w wyniku kontroli tracę samochód. Prawo jazdy nie, bo już mi je zabrali. I samochód też, ale pierwszy, ale żem bogaty, to kupiłem sobie drugi, zapłaciłem karę i mam w nosie prawo. Tym razem tracę drugi pojazd i dostaję karę w wysokości 5OOO złotych. A żeby odzyskać mienie, muszę wpłacić 2/3 wartości pojazdu jako wykupne, oraz zapłacić 5OOO złotych na rzecz ofiar wypadków z udziałem pijanych kierowców. I dodatkowo karę 5OOO mandatu.
Tracę jednorazowo 2OOOO złotych – mało kogo będzie stać na taki rajd, że o drugim nie wspomnę. Nawet jak nie wykupię pojazdu, co raczej oczywiste, bo kary mnie zeżrą, to nikt mi nie pożyczy auta, bo się będą bać, że i oni stracą przeze mnie. Tak – to TAKIE proste! W rok pozbylibyśmy się pijanych kierowców.
Niech dowodem bezkarności przestępców za kierownicą będzie kierowca BMW z Warszawy, który ścigał się z motocyklami. I on nie miał prawo jazdy. Gdyby nie miał samochodu, nie byłoby tematu – ale nikt nie chce zobaczyć prostego i skutecznego rozwiązania dotyczącego piratów drogowych. Najwyraźniej surowe prawo zaszkodziłoby ludziom je stanowiącym i stojącym na jego straży… Skąd my to znamy.