Wyborowa figa z makiem
I po wyborach. Ubaw po pachy. Nie, żartuję. Smutek, i to wielki. Nie żebym miał coś do PiSu - oni, tak samo jak Platforma Obywatelska, nie są w stanie nić zmienić gdyż zwyczajnie nie chcą. i z tym jestem pogodzony. Celem nadrzędnym znacznej większości osób pchających się do polityki jest napchanie sobie kieszeni i zapewnienie przyszłości w tej siatce układów. Oczywiście, są wyjątki, ale to ludzie szczerzy, mówiący prawdę, a prawda w Polsce się źle sprzedaje, więc pozostają za marginesem.
Do władzy, całkowitej wręcz, doszło ugrupowanie Prawo i Sprawiedliwość. Wybrali je Polacy. Ta większa część, ponieważ 49% ludzi miało to w dupie i pozostali w domach. I PiS naobiecywał tyle, że ho, ho!, jednak jak to bywa, gruszki na wierzbie będą, tylko wierzb brak.
Czekałem dwa dni, aż sprawdziło się: niektórych obietnic da się zrealizować, bo coś tam, coś tam... jeszcze usłyszycie tłumaczenia, różne, różniste, a potem – gdy naród zapomni o co w tym chodziło – nawet tych tłumaczeń nie będzie. A czas pozwala niektóre rzeczy zafałszować i obietnice będą zmieniane niczym plastelina.
Jak się już okazało, hasło Prawa i Sprawiedliwości „500zł na każde dziecko” zostało zmodyfikowane, i to mocno; teraz już nie na każde, a drugie, i pod kilkoma warunkami (co zaprzecza idei i słowu „każde”). Teraz media delikatnie promują osobę Jarosława Kaczyńskiego, i nie jest to bezcelowe, bo równocześnie pojawiają się „złe” informacje o liderce kampanii, Beacie Szydło. Przewiduję, że ten pierwszy zostanie premierem, pani Beata zaś dostanie ciepłą posadkę w jakimś banku lub coś bardziej lukratywnego.
To jeszcze nie wszystko! Obietnic, jak wiadomo, było więcej: pensja minimalna w górę? Jak już wiemy, nie w tym roku, ponieważ budżet na to nie pozwala. Budżet też nie pozwoli na pomoc frankowiczom i w sumie na nic nie pozwoli. Zachodzi obawa o poczytalność tych ludzi, i czy aby wiedzieli, do sejmu jakiego kraju kandydują, ponieważ powinni doskonale zdawać sobie sprawę ze stanu faktycznego finansów i niemożliwości dokonania planowanych zmian.
Co na pewno zmieni PiS? Usunie szkoły gimnazjalne i powróci do dawnego systemu. Dlaczego? Zlikwiduje kilka tysięcy miejsc pracy i osłabi pozycję związków zawodowych, które z racji swojej funkcji mogą najmniej strajkować (podobnie jak pielęgniarki), i przerzuci oszczędności na swoje dwa sztandarowe projekty: wspomaganie rodziny (słynne już „500 zł na każde dziecko”), które będzie wymagało stworzenia 6000-8000 tysięcy miejsc pracy w MOPS-ach oraz górnictwo, tak mocno zakorzenione w umysłach PiS (czyli główne źródło głosów).
I tyle tego „dobrego”. Za dwa lata media tak przewałkują rzeczone obietnice, iż nikt nie będzie dokładnie wiedzieć, ile i czego (i komu) obiecali.
Wybór tej partii pokazuje dobitnie kierowanie narodem przy użyciu srebrnego ekranu – będą go używać do całkowitego ogłupienia wyborców, a potem zmiana warty, nowe obietnice. Tylko cel ten sam.