Egzamin z demokracji oblany
Najważniejszą częścią demokratycznego kraju jest korzystanie z prawa do głosowania przez obywatela w kwestiach ważnych lub mniej ważnych. Bo w demokracji to obywatel decyduje o losach państwa: przez wybór prezydenta, do włodarzy okolicznych gmin i wiosek. I są też referenda, mające ustabilizować kwestie sporne pomiędzy wybranymi demokratycznie politykami a obywatelami. I przychodzi taki moment, że egzamin z demokracji mamy oblany.
Polska nie zasługuje na demokrację – Polacy zasługują na to piekiełko, które urządzają politycy: na przekręty, machloje, rozkradanie budżetu, uprawianie własnego grajdołka. Dlaczego? Bo mamy to w dupie. Jeżeli na referendum idzie zaledwie 10% uprawnionych do głosowania, to świadczy to już nie o jakości rządu, a o jakości obywateli. W takim układzie nasz rząd jest odzwierciedleniem tej jakości, i podobnie jak beznadziejni obywatele, trzyma ten sam poziom.
Można było zrobić mały kroczek w przód i coś tam zmienić, ale prezydent Komorowski, jak i cała klika zasiadająca na Wiejskiej wiedziała, że wyciągnięcie wymaganych 51% liczby głosów w referendum jest w najlepszym wypadku bajeczką, w najgorszym demokratycznym koszmarem. To akurat nikogo nie dziwi z polityków, sami przyznają, że taki wynik frekwencji był spodziewany. Oni są po prostu o krok na przód przed leniwymi, odmóżdżonymi obywatelami mającymi w nosie to, co z tym krajem się dzieje i dziać będzie.