Szkolenie rezerw bez logiki
Po fali radości wśród ludzi zainteresowanych przeszkoleniem się w koszarach oraz ogłoszeniem przez MON powrotu do praktyki szkolenia rezerw, a także osób w wieku produkcyjnym, którzy nie odbyli zasadniczej służby wojskowej, nadszedł czas refleksji. Pokazuje ona, jak bardzo państwo jest nieprzystosowane do nowoczesnych czasów, kiedy zwyczajni ludzie prowadzą firmy, posiadają kredyty, płacą raty, mają rodziny na utrzymaniu. O ile szary obywatel dość szybko zauważył swoją zależność od swojej codzienności, tak MON (jak każda formacja państwowa) problemu nie widzi.
Wyjaśniam – problem jest, i to wielkich rozmiarów. Na dowód mam swoją krótką historię: zostałem zabrany siłą do wojska w czasie, kiedy prowadziłem firmę i w niej pracowałem. Przez dwanaście miesięcy musiałem zatrudniać za moją nieobecność dodatkową osobę, a moja absencja w firmie spowodowała duże obniżenie jakości jej działania. Po roku straciłem ponad 24,tys. złotych (na dzisiejsze będzie to około 55 tys.) i nie miałem wtedy nawet kredytu na samochód lub mieszkanie!
Nasze ministerstwo chce dobrze, lecz jest nieprzystosowane, więc wymachuje szabelką, a mogą stracić na tym znów porządni obywatele; po pierwsze ręka MON nie sięga za granicę, ponieważ bardzo rzadko emigranci zarobkowi dopełniają obowiązku meldunku, po drugie osoby wspierające państwo swoją pracą w kraju w pierwszej kolejności ucierpią, ponieważ muszą się zgłosić, po trzecie ci zwyczajni obywatele nie dostaną rekompensaty swoich zarobków (tutaj zemści się tzw. średnia krajowa!), i po czwarte… kto za nieobecnych w pracy będzie płacić raty kredytów?!
Awaryjne testowanie poborów również kosztuje obywateli, ale klika wojskowa z tego się cieszy bo w końcu mają znów władzę i napływ środków. Jestem a tym, aby obronność kraju stała na wysokim poziomie, ale w pierwszej kolejności decyzje podejmowane na wysokich szczeblach muszą iść zgodnie z duchem czasu, z naszym stylem życia i nie może być tak, że po ośmiu latach nagle tworzy się „testowy pobór”, powinno być to zaplanowane i dokładnie określone; kto, kiedy, na ile.
W tej chwili można zadzwonić do wojewódzkiej WKU i dowiedzieć się, że szkolenie rezerw, owszem jest, lecz nikt nie potrafi określić, kiedy podanie zostanie rozpatrzone (o ile w ogóle będzie), i kiedy zostanie ochotnik wezwany. Gdzie tu logika?