IV rozbiór Polski
Panuje powszechna opinia, że w nowoczesnym świecie nie można rozebrać państwa. Najnowsza historia, a w zasadzie stan aktualny, dziejący się na naszych oczach, pokazuje, że wszystko można, wystarczą odpowiednie sumy. Polska jest rozbierana ze wszystkiego, co da się jej odebrać.
Rządzący przez ostatnie 25 lat prywatyzacji sprzedali każdy element, fundament, silnego, niezależnego państwa: przemysł ciężki przestał istnieć, zbrojeniówka dogorywa, zakłady motoryzacyjne znikły z map, gazownictwo jest w niebycie. To co jest, pozostaje w prywatnych rękach zagranicznych inwestorów lub po cichu przekazuje się to w obce ręce. Zagraniczne ręce. Za jaką cenę? Przynależności do Unii. Gdyby nasi rządzący, przez ostatnie dwie dekady, nie ulegli presji, bylibyśmy narażeni na ostracyzm, a w ostateczności, szukając jakiegokolwiek sojusznika, przytulalibyśmy się do Rosji, byleby „czuć” wsparcie.
Unia i NATO to papierowe dla nas twory – tak papierowe jak traktaty zawarte przez 1 września 1939 roku. A jest w tym ciekawa logika: w razie wojny, jesteśmy nie tylko bezbronni, ale z braku wartościowych dla Unii i NATO zasobów (silne wojsko, mocne zagłębie metalurgiczne, paliwa kopalniane) można nas „poświęcić”.
Z drugiej strony media mamią nas nowymi osiągnięciami w każdej z tych dziedzin, która naprawdę sięga dna. Na przykład często w prasie, przy okazji ważniejszego wydarzenia wojskowego, pokazuje się prototyp polskiego czołgu lekkiego PL 01 Concept, i wszystko fajnie. Ale kto zza granicy pozwoli, abyśmy mieli nowoczesny czołg? Oczywiście, nikt i jak przyjdzie do uruchomienia produkcji okaże się: a) jest wadliwy b) nierentowny c) Niemcy sprzedadzą nam taniej Leopardy (więc zależność od obcego państwa zapewniona) d) Rząd postanowi uciąć budżet – ale zrobi się wszystko, abyśmy nie posiadali silnego filaru wojska. Własnego filaru.
Podobnie jest z gazem łupkowym. To że jest w naszej ziemi, nikogo nie zaskakuje – natomiast rządzący chętniej wydadzą 500 milionów złotych na gazoport (ta, do sprowadzania gazu od innych państw), niżeli zainwestują tę sumę we własną infrastrukturę. Bo się nie opłaca? Tak, ale tylko Unii, bo Polska by na tym zyskała. Motoryzacja? Lepiej postawić fabryki dla Volkswagena i dać ludziom pracę (rząd chwali się że zmniejsza się bezrobocie, a tymczasem to nie rząd daje pracę, tylko zagraniczny koncern, zyskując na tym krocie), niż przypadkiem postawić tę gałąź gospodarki na nogi.
Wszystko wyprzedajmy, nawet ziemie i lasy – bądźmy mili dla Unii, a ona kopnie nas w dupę, kiedy będziemy już bezużyteczni, rozebrani ze wszystkiego, co da się nam jeszcze zabrać.