Paradoks Kowalskiego
Papierowa demokracja wypracowana przez rząd osiągnęła szczyt możliwości manipulacji godnej najlepszego mocarstwa. Co prawda mocarstwem gospodarczym ani militarnym nie jesteśmy, ale pewien totalitaryzm im podobny już posiadamy. Składa się on z czterech elementów stworzonych do całkowitej kontroli obywatela i – niczym magiczny korytarz – ma prowadzić tylko i wyłącznie do działań zaplanowanych przez rząd. W skrócie: pracuj, pracuj, pracuj i umrzyj.
Paradoks Kowalskiego to zjawisko polegające na prostej i absurdalnej zasadzie: im Kowalski ma gorzej, tym Polska ma się lepiej. Zauważcie, że dookoła wszystko kwitnie, państwo rozwija się, politycy przekrzykują się który co zrobi, mamy nowoczesne szpitale, fabryki, drogi... Igrzyska na nasz koszt, po których nikogo nie będzie stać, aby z nich korzystać.
Ale Kowalski musi mieć źle, inaczej cały kraj doczekałby się pożądanych przez lud zmian. A działa to następująco: jednym z czterech filarów kontroli kowalskiego jest tzw. średnia krajowa. Oczywiście i ta wartość to manipulacja, ale pozwala ona szarakowi przed telewizorem pomyśleć, że gdzieś jest lepiej, w obrębie kraju, a on po prostu źle trafił. To statystyka, ot co. Drugi filar stanowi sztuczne utrzymywanie cen dóbr takich jak paliwo oraz papierosy i alkohol – ma to związek z tym, że Kowalski musi dojechać do pracy i z niej wrócić, a po pracy napić się i zapalić, aby odstresować cały ciężki dzień za najniższą krajową. Nie ma w tym przypadku, że Orlen dokłada do paliwa (państowy – czyli dokładamy my!), a podatki stanowiące pięćdziesiąt procent akcyzy za alkohol i tytoń nie rosną zbyt szybko. Trzeci filar kontroli jakości życia Kowalskiego składa się z mediów, czyli telewizji i prasy. W tym przypadku ma ona za zadanie odciągnąć widza od spraw w rządzie i kraju, a skupić na wypadkach, morderstwach i przekrętach na niskim szczeblu, tak aby było widać, że jednak państwo oczyszcza się (pozory). Ostatni, czwarty filar kontroli totalnej, to przepychanka na szczycie władzy szumnie nazwana ruchami „politycznymi”, stworzona po to, aby te same twarze – odpowiadające za stworzenie tego układu – pozostały przy korycie.
A jak to się ma do Paradoksu Kowalskiego i Polaka w ogóle? Musisz myśleć o pracy, o tym że trzeba spłacić kolejną ratę, o swoim małym mieszkaniu i kredycie, który wziąłeś lub weźmiesz na całe życie – bo gdybyśmy mieli za dobrze, moglibyśmy odkładać na wczasy albo – co gorsze dla Polski – pozwolić sobie na okres bez posady, mielibyśmy czas na takie głupoty jak manifestacje i protesty antyrządowe. Nie ma w tym przypadku, że kiedy emerytom coś się chce zabrać lub ograniczyć, oni zawsze wychodzą na ulice – mają ku temu możliwość. Mogą rzucić wszystko (ogródek, szydełkowanie, wędkowanie) i komfortowo sprzeciwiać się władzy. Ale nie pracujący Kowalski, który urlopu nie dostanie na czas protestu, ponieważ kiedy tylko wyjedzie protestować (a to też kosztuje), zostanie wywalony z roboty na zbity pysk.
To dlatego rząd tak chętnie rozdaje nam wszystko na raty, za nasze marne pieniądze – kontroluje w ten sposób nasz czas, nasze możliwości działania. W codzienności nas otaczającej możemy jedynie oglądać telewizję i wypić okazjonalnie piwo, które dziwnym trafem jest tańsze od chleba i wódki, i uprawiać nasz sport narodowy, czy narzekanie. Paradoks Kowalskiego pozwala ludziom rządzącym na sztuczne pompowanie balonu gospodarczego, rzecz jasna, na nasz koszt, powiększanie rzeszy urzędników państwowych i pracowników w instytucjach, także państwowych – a my nie możemy nic z tym zrobić, gdyż zamknięto nas w klatce stworzonej z czterech mocnych filarów.
W ten sposób Polska ma się lepiej – iluzorycznie, gdyż najlepiej mają ludzie u władzy – zapewniają sobie jej stabilność i stały dopływ dużej gotówki, a stabilność, jak powszechnie wiadomo, jest gwarantem dobrobytu. My się łączymy w bulu i nadzieji. Nie doczekamy się protestu mogącego rozpieprzyć ten układ – ani mnie, ani ciebie nie stać na taki ruch, to dlatego w internecie jest tyle jadu antyrządowego, a kiedy przyjdzie do działań, i przekucie słów w czyny, ze stu tysięcy chętnych znajdzie się garstka (najpewniej młodzież na garnuszku rodziców) – ale to nie ich wina – to wina Paradoksu Kowalskiego, starannie wypracowanego systemu kontroli obywatela.