Nasze przetargi, czyli Nissan Przekrętfinder...
W Polsce posiadamy mechanizm zamówień publicznych zapobiegający korupcji, w postaci przetargów. W uproszczeniu wygląda to tak, że organ zamawia na przykład drogę powiatową, a oferenci składają swoje propozycje. Wybrana jest ta oferta, która jest najtańsza. To, czy owy system jest dobry przemilczę, bo przygotowania do Euro 2012 naszym kraju pokazały jakość tej instytucji i problemy z nią związane, natomiast powiedzenie „Polak potrafi” może nawet wyjść przy okazji owych przetargów. A jak się na tym zarabia nie uprawiając amatorki wie chyba co drugi burmistrz i radny w Polsce, który wybrał sobie – na mocy nadanych mu uprawnień – samochód do pracy dla siebie i swoich urzędników.
Ostatnio wpadkę zaliczył komendant remizy, kupując luksusową limuzynę do zadań chemicznych. Ani to limuzyna, ani wóz bojowy (prasa nazwała wóz tak, aby brzmiało to mocno) ale nawet idiota nie obeznany z fachem strażaka zauważy pewne uchybienia w interesie kraju. Naciąganie, znaczy się.
Ale to jeszcze nic. Gdybym miał salon i sprzedawał luksusowe samochody, zrobiłbym wszystko co zgodne z prawem, aby wejść w układy z włodarzami gdzie się da. Czyli zrobiłbym tak; radny zamawia w przetargu samochód, ja podaje jemu specyfikację tak wyśrubowaną, że mam zagwarantowaną wygraną, a on w zamian za tę (jakże wspaniałą) współpracę da mi zarobić. I żeby nie było, on pewnie też na tym zyska – nie tylko wymarzony wóz.
Hitem okazał się magistrat z Wrocławia, który ogłaszając przetarg, wpisał dokładne wymiary pojazdu, jakie powinien spełnić aby wygrał. Gdyby jakiś śledczy zbadał sprawę, wyszłoby że właściciel salonu jest albo spokrewniony zlecającymi przetarg, albo jadają razem kolację i prowadzą inwestycję. Nie to jest najgorsze – najbardziej razi fakt obejścia prawa, czyli kpina z obostrzeń nie mających nic do zaoferowania w sprawie i całkowity brak poszanowania inteligencji obywateli.
Nie wiem czy przyszły kierowca tego pojazdu naprawdę potrzebuje w ogóle takiej maszyny, jednak rząd powinien coś zrobić z marnotrawieniem każdej złotówki, jaka wpłynie do kasy państwa. Ponieważ to nie pierwszy raz kiedy na jaw wychodzi podobna sytuacja, można śmiało założyć znacznie większą ilość tego typu „przetargów”, a co za tym idzie niegospodarność pieniężną osób na stanowiskach państwowych. Rząd powinien w trybie pilnym wprowadzić zakaz używania wymiaru pojazdów, pozostawiając jedynie trzy rubryki: rodzaj paliwa, rodzaj napędu i typ nadwozia. Wówczas faktycznie liczyłoby się przeznaczenie pojazdu oraz jego cena, a w konsekwencji nasze pieniądze.
Dodaj komentarz