Jesteś chory!
Przekaz o tej treści płynie z ekranu w każdej przerwie reklamowej, zaś samych reklam tabletek, maści, syropów i suplementów jest taka ogromna ilość, że biorąc na każde „schorzenie” jeden specyfik dziennie, musiałbyś mieć trzydzieści opakowań w swojej szufladzie. Reklamodawcy – koncerny farmaceutyczne – prześcigają się w pomysłach na udowodnienie (naukowo – przypis na dole każdej reklamy lub broszury) co do konieczności zażycia danego preparatu.
Młode kobiety reklamują krem na zmarszczki, czterdziestolatek koniecznie ma problemy z potencją, co czwarta kobieta infekcje grzybicze pochwy, prawie połowa polaków ma zakwaszony organizm, a paracetamol i ibuprofen są doskonałe dla dzieci. Nie trzeba też specjalnie przekonywać o najlepszym naturalnym magnezie w tabletce, który zaspokoi wszystkie potrzeby organizmu. Patrząc na przekrój tych piguł – konieczność jedzenia spada na daleki plan.
Razi mnie, jak mocno trzyma się zgraja koncernowa, która wykupiła sobie chyba połowę kieszeni ludzi od etyki i zdrowia, i pozwalają im na szerokie reklamowanie środków, które równie mocno szkodzą, jak alkohol – jeśli są dawkowane w złych ilościach. Polacy w tym względzie mają identyczne problemy, jak Amerykanie czy Anglicy – bierzemy prochy na wszystko, co wydaje się groźne – a groźne w reklamie jest dosłownie wszystko. Ustawy, co wiadome, nikt nie zmieni i choć był projekt, aby zakazano reklamowania leków (podobnie jak wódki czy wyrobów tytoniowych), sprawa ucichła równie szybko, jak wyszła na jaw.
Nakręcanie reklamą leków tworzy w większości ludzi odruch obronny i buduje potrzebę polepszenia jakości swojego życia – skoro jedna tabletka dziennie, już po tygodniu, sprawi cuda, dlaczego nie spróbować? Czy to jest groźne? Tak. Nie tylko buduje świadomość tego, że każda pierdoła urasta do rangi choroby, ale tworzy w nas poczucie zaniedbania, uczy nawyku zażywania piguły, zamiast zdrowego odżywiania się, a przecież to pokarm przyjmowany na co dzień wpływa najbardziej na nasze zdrowie i samopoczucie. Czyżby zdrowa żywność nie sprzedawała się tak dobrze, jak leki?
Rynek farmaceutyczny, zwłaszcza w Polsce, gdzie sprzedaż leków jest odciążana brakiem wymogów recept, jest najdroższym rynkiem w Europie. Jeśli nic to wam nie mówi, niech wystarczy taki przykład: koncerny są wstanie finansować niemal wszystko, byleby dotrzeć do pacjenta a lekarz w danej klinice polecał ich lek. Można powiedzieć, że mają wszystko w kieszeni. Problemem większym jest brak tabu dla reklam, zwłaszcza jeśli chodzi o suplementy związane z seksualnością; może nie zdziwić pytanie dziecka, które ujrzy reklamę środka na potencję w trakcie śniadania: „co to jest stosunek seksualny?”.
Zafałszowany obraz z reklam realnie wpływa na człowieka – z jednej strony tworzy popyt, aby natychmiast zaspokoić go odpowiednią podażą. Manipulacja sięga artykułów sponsorowanych, które często poprzedzają kampanie reklamowe – naukowcy, lekarze i specjaliści w prasie przekonują o powikłaniach, a niedługo potem wychodzi jakiś cudowny suplement na te właśnie schorzenie. Jest to manipulacja pełną gębą i śmianie się z naszego biednego portfela. Wcale nie potrzeba nam więcej leków, a ich ilość jest zdecydowanie za duża, dostęp za łatwy – na większość „chorób”, które mamy, czy to nadwaga, czy zakwaszenie, czy stres, najlepszym środkiem jest ruch i zdrowa dieta. Że jeszcze żaden koncern nie wpadł na stworzenie pigułki regulujące schabowego w zdrową sałatę…
Dodaj komentarz